niedziela, 26 sierpnia 2012

"Zamazana historia" rozdz. III


III


Drzwi się pomału otworzyły, przygotowałam się do spotkania z nim. Jeszcze trochę i go zobaczę. Jest, ale kurwa, co jest? To nie on. Uspokoiłam się, ale tak naprawdę wierzyłam, że spotkam go, mojego niedoszłego zabójcę. W głębi nastąpiła ulga, czułam ją w mięśniach, rozluźniły się. Nieznajoma osoba weszła bliżej i spostrzegłam, że to moja młodsza siostra, ona również zobaczyła, że siedzę za komodą. Była na leczeniu skóry, a mianowicie skazy białkowej i nie dziwiło mnie to nazbyt, że ją tu spotkałam. Zaczęła normalnym tonem głosu:
-Co Ty tu robisz?- Z wyraźną niechęcią i złością.
-Ciszej bądź.- Krzyknęłabym, ale nie mogłam, on mógł mnie usłyszeć.
-Po co? Co tu robisz?- Odwarknęła.
-No cicho bądź. Jest tu osoba, która chce mnie zabić.- Syknęłam.
Siostra najwyraźniej myśląc, że robię sobie z niej żarty odeszła nic nie mówiąc.
-No ładnie.- Pomyślałam. –Co, teraz to ja jestem wariatką, chowającą się w ośrodku zdrowia!?- Myślałam tak chwilę, lecz doszłam do wniosku, że muszę się wynieść z tego pomieszczenia. Poszłam dalej. Przez kolejne drzwi. To sala dla dzieci, leżały tam mniej więcej w wieku 7-12 lat. Przy jednym łóżku siedziała matka zapatrzona w swoje dziecko. Nawet nie spostrzegła, że ktoś otworzył drzwi. Zamknęłam je po cichu i udałam się do następnych. Pusto. Idę dalej, napotkałam uchylone drzwi, było za nimi jaśniej, najwyraźniej paliło się tam światło. Powoli je odepchnęłam ręką i zobaczyłam siostrą położną. W popłochu na wytłumaczenie, że tu jestem powiedziałam:
-Szukam oddziału dla dzieci. Źle się czuję.
-Chodź za mną.- Odpowiedziała cichym, lecz łagodnym tonem.
Gdy odeszła z miejsca, w którym stała zobaczyłam mężczyznę, był to policjant? Tak, raczej tak. Nie przyglądnęłam mu się dokładnie, bo musiałam iść za pielęgniarką. –Co tu do cholery robi policjant?- Pytałam się w myślach. Całą drogę zastanawiałam się nad wszystkim. W końcu dotarliśmy do pokoju, w którym mięli mnie zbadać, ale o dziwo, że nie rano. Wchodząc zobaczyłam policjanta siedzącego przy stoliku a przy nim… O nie! To niemożliwe. Po tym chytrym uśmiechu wiedziałam, że mój były dh drużynowy jest zamieszany w dokonanie mojego morderstwa. Wiedziałam, że on też chce mnie zabić. Był brunetem z lekko dłuższymi włosami. Nie zgolił się, miał zarost, tak często jest, chyba nie miał czasu. –No tak, przecież planował jakby to mnie wykluczyć!- Myślałam. Miał polar i długie czarne spodnie. –Co tu jest grane?!- Krzyczałam w myślach.  Zachowałam jednak spokój. Pielęgniarka wskazała mi miejsce naprzeciwko mężczyzn. Usiadłam i wpatrywałam się w druha. Był jednak w miarę pociągający, miał niecałe 23 lata. Zrobił zdziwioną minę na mój widok, czyż tak źle wyglądałam? Podniósł rękę, nie wiedziałam, co chciał zrobić. Skierował ją w moją stronę. Zaśmiał się delikatnie i powiedział:
-Daj.