niedziela, 5 sierpnia 2012

"Zamazana historia" rozdz. I


Ta opowieść ma zaczątek z mojego snu. 5 rozdziałów jest na podstawie marzenia sennego, zaś reszta to dalsza ich część, ale wymyślona.
Opowiadanie liczy 19 rozdziałów, lecz nie są one długie. Będę je umieszczała, co jakiś czas, a tą chwilą zapraszam Was do oceniania i oczywiście do czytania :)


"Zamazana historia"


I

      Szłam uliczką wzdłuż Domu Kultury i Nauki. Ściemniało się, a budynki były całe szare, nawet nie dało się dostrzec w nich odrobiny kolorów, żadnych świateł. Stąpałam po kostce brukowanej a powietrze było ciepłe. Nagle zauważyłam, że ktoś idzie z dołu, to był mój znajomy Sebastian z równorzędnej klasy. Był wyższy ode mnie, mierzył około 180 cm, był blondynem krótko ściętym. Również w jego sylwetce tkwiła ponętność. Miał na sobie krótką koszulkę i długie spodnie, nie przyglądałam się nazbyt jego ubraniu. Wkrótce przywitał się ze mną:
-Cześć.- Powiedział normalnym tonem.
-Hej.- Odpowiedziałam.
      Przyglądaliśmy się sobie w niepewności, lecz niedługo tę chwilę przerwała osoba, która nadeszła zza rogu od góry. To Dominika, widziałam ją mimo tego, że szarówka zawisła w powietrzu. Miała na sobie ładną krótką sukienkę, która pod biustem była związywana kokardą z tyłu, z czym uwydatniała jej ładne ciało. Na dole się rozszerzała, a była kolorów czarnych i beżowych. Widziałam również, że ubrała buty na obcasie, w ręku trzymała jakąś teczkę. W jej twarzy nie dostrzegłam żadnych emocji. Rzuciła mi teczkę i krzyknęła:
-Wirga, łap. Nie pozwól żeby Seba ją miał!
      Nie wiedziałam o co chodzi, co się dzieje. Na ziemi porozsypywane były jakieś papiery, widziałam ich biel w półmroku. Wszystko działo się tak szybko, ale ocknęłam się i wiedziałam, że to poważna sprawa, nie wiem skąd, ale wiedziałam. Odwróciłam się w stronę nadal stojącego Sebastiana, poczym szybko zwróciłam wzrok ku Dominice. Moje serce biło mocniej i szybciej niż zwykle.
-Uciekaj, no dlaczego tak stoisz?!- Krzyczałam.
      Wtedy Sebastian skoczył ku mnie ze zwinnością a zarazem z ciężarem ogromnym. Jego ręce spoczęły mocno na mojej szyi. Nie mogłam złapać oddechu, dusił mnie. Jego nadgarstki zaciskały się jeszcze mocniej, patrzałam przed siebie i tarmosiłam się w jego uścisku. Chciałam się uwolnić, przed oczyma miałam wizję siebie martwej. Zainicjowało to we mnie większą desperację. Do mych płuc nie docierał tlen. Walka o przeżycie wzmocniła się a wtedy cudem udało mi się wydostać z jego rąk.