VII
Wyszłam z łazienki po około 10 min. Radek
siedział na kanapie w dużym pokoju. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem i
jeansy. Wyglądał jak zawsze fajnie. Miał krótko ścięte włosy i był blondynem.
Ja zaś byłam w samym ręczniku, nie zdążyłam się ubrać, chciałam wiedzieć, w
jakiej sprawie przyszedł.
-A więc, co Cię tu sprowadza?
-Wiesz…długo się nie
widzieliśmy, pomyślałem, że fajnie by było się zobaczyć.- Jak z zwykle z
uśmiechem na twarzy wypowiadał słowa.
-Nie miałam czasu, nie pamiętam
już nawet, co robiłam tydzień temu. Tyle teraz się dzieje. Miło, że…
-O kurwa, co to!?- Krzyknął
wpatrując się w okno jednocześnie mi przerywając. Nagle usłyszałam jakiś hałas,
to z zewnątrz. Jakby ktoś zrzucił jakąś ciężką rzecz.
Podeszliśmy do okna i
wychyliliśmy się. Na dole leżała kobieta w plamie krwi. Wypadła z okna? Nie, to
przecież niemożliwe. Tak przypatrując się dokładniej spostrzegłam, że to moja
sąsiadka.
-Dzwoń po karetkę, może
jeszcze żyje!- Krzyczałam.
On jakby zahipnotyzowany
patrzał dalej w dół.
-Radek!- Kopnęłam go lekko w
nogę.- Ocknął się.
Zauważyłam w jego oczach
trwogę. Wykręcił numer na pogotowie, ja w tym czasie zadzwoniłam po policję,
chociaż miałam ich pod ręką. Zanim się zjawili ubrałam się w pośpiechu. Minęło
5 min. a na dole zjawili się funkcjonariusze i ratownicy. Wokół zebrało się
pełno ludzi, słychać było rozmowy i panikę. Ktoś płakał, najwyraźniej wezwano
bliską osobę. Miejsce tego wypadku obwiązano czarno żółtą taśmą. Jak dało się
wywnioskować kobieta nie przeżyła upadku. W końcu wypadała z 6 piętra. To
wysoko, może nie cholernie, ale już kilkanaście metrów do ziemi jest. Dziwiło
mnie tylko dlaczego wypadła z okna. Przez przypadek czy to morderstwo?
Zastanawiałam się. Było okropne patrzeć na nią we krwi. Ona nie żyła, widziałam
pierwszy raz śmierć człowieka. Cholera, za dużo jak dla mnie, czy nie mogę
zasnąć i przeczekać tego wszystkiego? Obudzić się jak wszystko się ułoży a ja
będę spokojna i wszystko wokół!? Po chuj, nic nie jest tak jak człowiek chce,
więc czego się spodziewałam!