Ta opowieść ma zaczątek z mojego snu. 5 rozdziałów jest na podstawie marzenia sennego, zaś reszta to dalsza ich część, ale wymyślona.
Opowiadanie liczy 19 rozdziałów, lecz nie są one długie. Będę je umieszczała, co jakiś czas, a tą chwilą zapraszam Was do oceniania i oczywiście do czytania :)
"Zamazana historia"
I
Szłam uliczką wzdłuż Domu Kultury i Nauki.
Ściemniało się, a budynki były całe szare, nawet nie dało się dostrzec w nich
odrobiny kolorów, żadnych świateł. Stąpałam po kostce brukowanej a powietrze
było ciepłe. Nagle zauważyłam, że ktoś idzie z dołu, to był mój znajomy
Sebastian z równorzędnej klasy. Był wyższy ode mnie, mierzył około 180 cm , był blondynem krótko
ściętym. Również w jego sylwetce tkwiła ponętność. Miał na sobie krótką
koszulkę i długie spodnie, nie przyglądałam się nazbyt jego ubraniu. Wkrótce
przywitał się ze mną:
-Cześć.- Powiedział normalnym
tonem.
-Hej.- Odpowiedziałam.
Przyglądaliśmy się sobie w niepewności,
lecz niedługo tę chwilę przerwała osoba, która nadeszła zza rogu od góry. To
Dominika, widziałam ją mimo tego, że szarówka zawisła w powietrzu. Miała na
sobie ładną krótką sukienkę, która pod biustem była związywana kokardą z tyłu,
z czym uwydatniała jej ładne ciało. Na dole się rozszerzała, a była kolorów
czarnych i beżowych. Widziałam również, że ubrała buty na obcasie, w ręku
trzymała jakąś teczkę. W jej twarzy nie dostrzegłam żadnych emocji. Rzuciła mi
teczkę i krzyknęła:
-Wirga, łap. Nie pozwól żeby
Seba ją miał!
Nie wiedziałam o co chodzi, co się
dzieje. Na ziemi porozsypywane były jakieś papiery, widziałam ich biel w
półmroku. Wszystko działo się tak szybko, ale ocknęłam się i wiedziałam, że to
poważna sprawa, nie wiem skąd, ale wiedziałam. Odwróciłam się w stronę nadal
stojącego Sebastiana, poczym szybko zwróciłam wzrok ku Dominice. Moje serce
biło mocniej i szybciej niż zwykle.
-Uciekaj, no dlaczego tak
stoisz?!- Krzyczałam.
Wtedy Sebastian skoczył ku
mnie ze zwinnością a zarazem z ciężarem ogromnym. Jego ręce spoczęły mocno na
mojej szyi. Nie mogłam złapać oddechu, dusił mnie. Jego nadgarstki zaciskały
się jeszcze mocniej, patrzałam przed siebie i tarmosiłam się w jego uścisku.
Chciałam się uwolnić, przed oczyma miałam wizję siebie martwej. Zainicjowało to
we mnie większą desperację. Do mych płuc nie docierał tlen. Walka o przeżycie
wzmocniła się a wtedy cudem udało mi się wydostać z jego rąk.