no ja już wróciłam. Około godziny temu. Pociąg się trochę wlókł, ale co poradzić na stan naszych torów?! ;P przyzwyczaić się trzeba. Ogólnie podróż nie była zła, spałam trochę i czas jakoś minął, tym bardziej, że to tylko 2 godziny.
Jak pisałam w poprzednim poście o odwiedzinach chłopaka... to udało mi się trafić bez żadnych większych kłopotów. Raz spytałam się o drogę hehe bo ja głupia zamiast się rozejrzeć to poszłam na prawo zamiast przejść przez ulicę haha. Odwiedziny były ok. Cieszyłam się, że widziałam Krzyśka.
Wróciłam, a u cioci nie było źle. Ogólnie to fajnie, tylko szkoda, że pogoda się popsuła a miało być słońce.
No mniejsza z tym ;P wolicie pewnie coś innego poczytać, ale ja nie wiem, co. Hmm... trochę pusto mam w głowie, nie wiem jaki post mogę napisać.
Koniec roku szkolnego już niedługo. Udało mi się poprawić oceny, oraz możliwe, że mam czerwony pasek, no ale nie wiem jak z zachowaniem. Dowiem się w swoim czasie.
Mam nadzieję, że nie macie złych ocen, grunt, że zdajecie. No ale jeżeli nie, to na następy rok będzie lepiej ;D
Może umieszczę jakiś wiersz, jeszcze się zastanowię jaki. Ale najpierw napiszę jeszcze o... kurde... o niczym. Nie wiem co.
OK. Wiersz nie na temat, ale no nie będziecie źli ;P tak sądzę hehe.
O śmierci przez miłość, tzn. o samobójstwie, które nie wypaliło. Jak przeczytacie to będziecie wiedzieli :)
1 październik 2010
„Nie dane
umrzeć za miłość”
Uszczerbiona, złamana w
pół.
Jakby po hartowanym szkle
jechała.
Małe białe pigułeczki
nie pomogły.
Kwasy im zaradziły i
zabiły.
Lina jakby nożycami
przecięta,
na róże i pod krzesłem.
Nie żyletkami,
nie lekami,
nie sznurami.
Śmierć za miłość zbyt
głupia istnienia.
Ciało za twarde,
organizm za odporny.
No to ja wam życzę miłej nocy i ładnych snów. ;))))) pa.