III
Drzwi się pomału otworzyły,
przygotowałam się do spotkania z nim. Jeszcze trochę i go zobaczę. Jest, ale
kurwa, co jest? To nie on. Uspokoiłam się, ale tak naprawdę wierzyłam, że
spotkam go, mojego niedoszłego zabójcę. W głębi nastąpiła ulga, czułam ją w
mięśniach, rozluźniły się. Nieznajoma osoba weszła bliżej i spostrzegłam, że to
moja młodsza siostra, ona również zobaczyła, że siedzę za komodą. Była na
leczeniu skóry, a mianowicie skazy białkowej i nie dziwiło mnie to nazbyt, że
ją tu spotkałam. Zaczęła normalnym tonem głosu:
-Co Ty tu robisz?- Z wyraźną
niechęcią i złością.
-Ciszej bądź.- Krzyknęłabym,
ale nie mogłam, on mógł mnie usłyszeć.
-Po co? Co tu robisz?-
Odwarknęła.
-No cicho bądź. Jest tu
osoba, która chce mnie zabić.- Syknęłam.
Siostra najwyraźniej myśląc,
że robię sobie z niej żarty odeszła nic nie mówiąc.
-No ładnie.- Pomyślałam. –Co,
teraz to ja jestem wariatką, chowającą się w ośrodku zdrowia!?- Myślałam tak
chwilę, lecz doszłam do wniosku, że muszę się wynieść z tego pomieszczenia.
Poszłam dalej. Przez kolejne drzwi. To sala dla dzieci, leżały tam mniej więcej
w wieku 7-12 lat. Przy jednym łóżku siedziała matka zapatrzona w swoje dziecko.
Nawet nie spostrzegła, że ktoś otworzył drzwi. Zamknęłam je po cichu i udałam
się do następnych. Pusto. Idę dalej, napotkałam uchylone drzwi, było za nimi
jaśniej, najwyraźniej paliło się tam światło. Powoli je odepchnęłam ręką i
zobaczyłam siostrą położną. W popłochu na wytłumaczenie, że tu jestem
powiedziałam:
-Szukam oddziału dla dzieci.
Źle się czuję.
-Chodź za mną.- Odpowiedziała
cichym, lecz łagodnym tonem.
Gdy odeszła z miejsca, w
którym stała zobaczyłam mężczyznę, był to policjant? Tak, raczej tak. Nie
przyglądnęłam mu się dokładnie, bo musiałam iść za pielęgniarką. –Co tu do
cholery robi policjant?- Pytałam się w myślach. Całą drogę zastanawiałam się
nad wszystkim. W końcu dotarliśmy do pokoju, w którym mięli mnie zbadać, ale o
dziwo, że nie rano. Wchodząc zobaczyłam policjanta siedzącego przy stoliku a
przy nim… O nie! To niemożliwe. Po tym chytrym uśmiechu wiedziałam, że mój były
dh drużynowy jest zamieszany w dokonanie mojego morderstwa. Wiedziałam, że on
też chce mnie zabić. Był brunetem z lekko dłuższymi włosami. Nie zgolił się,
miał zarost, tak często jest, chyba nie miał czasu. –No tak, przecież planował jakby
to mnie wykluczyć!- Myślałam. Miał polar i długie czarne spodnie. –Co tu jest
grane?!- Krzyczałam w myślach.
Zachowałam jednak spokój. Pielęgniarka wskazała mi miejsce naprzeciwko
mężczyzn. Usiadłam i wpatrywałam się w druha. Był jednak w miarę pociągający,
miał niecałe 23 lata. Zrobił zdziwioną minę na mój widok, czyż tak źle
wyglądałam? Podniósł rękę, nie wiedziałam, co chciał zrobić. Skierował ją w
moją stronę. Zaśmiał się delikatnie i powiedział:
-Daj.